NASZ HISTORIA
CZEŚĆ NAZYWAM SIĘ MACIEK I TO JA ZAŁOŻYŁEM WARSZTAT FRYZUR MĘSKICH WE WROCŁAWIU
Długo szukałem miejsca, w którym sam mogę skorzystać z profesjonalnych usług fryzjerskich dla facetów. Nie znalazłem go, dlatego postanowiłem otworzyć własne miejsce, w którym sam osobiście zadbam o każdy szczegół.
Zaczynałem od jednego fotela, który ustawiłem w moim mieszkaniu na pierwszym piętrze, na jednym z osiedli we Wrocławiu. Dziś pracuje dla mnie 30 osób. Stworzyłem trzy salony w których co miesiąc przyjmujemy ok 3500 klientów, a nasz program szkoleniowy przekształcił się w stacjonarną szkołę fryzjerską.
Ponad 20 lat doświadczenia w zawodzie pozwoliło mi stworzyć system nauki zawodu barbera, który z powodzeniem wykorzystujemy szkoląc naszych pracowników.
Opierając się na zdobytych przez lata doświadczeniach stworzyłem dla Ciebie serię kursów online, która pomoże Ci się odnaleźć w zawodzie fryzjera męskiego.
Pomysł na “Warsztat”, czyli mój własny barber shop zrodził się jesienią 2014 roku. Jak to często bywa, od pomysłu do realizacji mija trochę czasu. Były rozmyślania, kontemplacje aż w końcu po wielu namowach ruszyła maszyna… Rzuciłem bezpieczną dyrektorską posadę w korporacji i wróciłem do korzeni, a więc swojego wyuczonego zawodu. Cała idea Warsztatu zrobiła się z potrzeby stworzenia miejsca, w którym w końcu JA się porządnie ostrzygę. Pracując wiele lat jako fryzjer i mając ciągle kontakt z zawodem, tęskniłem za miejscem, gdzie w końcu zostanę poważnie potraktowany jako klient. Mieszkając już we Wrocławiu kilka lat zwiedziłem większość szanujących się salonów i kiełkujących ówcześnie barber shopów, jednak ciągle nie było to to. Wiele rzeczy mnie drażniło, a jakość po prostu nie była na dobrym poziomie. Klamka zapadła. Otwieram swoje miejsce.
Z dnia na dzień zrezygnowałem z pracy w korpo. Kupiłem profesjonalny fryzjerski fotel i postawiłem go na środku pokoju w moim mieszkaniu na pierwszym piętrze. Na kartce papieru wypisałem wszystkie rzeczy, które nie pasowały mi w salonach do których chodziłem, a na drugiej stronie spisałem rozwiązania tych problemów i postanowiłem, że u mnie tak właśnie będzie. Pamiętam jak dziś, że jedną z pierwszych rzeczy, jakie napisałem na kartce, było “brudna peleryna” i właśnie dlatego na salonach mamy po 50 peleryn (a nie po jednej na fotel, jak to czasem bywa) i pierzemy je po każdym kliencie. Chcemy, aby zawsze peleryna zakładana na klienta była czysta i pachnąca praniem.
I w ten sposób, zwracając uwagę na drobne szczegóły, które umilały wizytę i obsługę klienta, zacząłem przyjmować przyjaciół, ich kolegów. Kto pamięta te czasy? Niebawem fama się rozniosła i okazało się, że miałem barbera w mieszkaniu zanim w Warszawie było to modne.
Kilka miesięcy później miałem już stronę internetową, facebooka, profesjonalne rezerwacje online i kilkuset klientów, którzy chętnie do mnie wracali. Na początku nie było łatwo, często pracowałem do 23:30 a nawet później, by zebrać fundusze na otwarcie jakiegoś małego salonu, gdzie można byłoby rozwinąć skrzydła. W tym samym czasie Robert, który dziś jest kierownikiem salonu na Łódzkiej 15, pojawił się u mnie jako klient, niedługo później przychodził do mnie uczyć się fryzjerstwa, a resztę już znacie.